sobota, 22 lutego 2014

Prolog

- Chcesz to? - zapytał szorstkim głosem.
- Chcę - odpowiedziałam cicho.
- W takim razie przyjdź pod ten adres. - wręczył mi karteczkę z adresem. Pokiwałam głową i wzięłam ją od niego. Była tam zapisana ulica na której znajdowała się opuszczona fabryka, która trzy lata temu splajtowała. Nie chciałam z nim tego robić, nie chciałam mieć nic z nim wspólnego, ale był jedyną osoba, która mogła dać mi to czego potrzebowałam. Byłam na głodzie, a on był dilerem.

***

Dochodziła godzina 17:00, a ja byłam blisko celu. Wreszcie moim oczom ukazał się stary budynek - fabryka. Otworzyłam metalowe drzwi i dostrzegłam Jake'a czekającego na mnie. Brzydziłam się nim, ale jeśli chciałam dostać towar nie miałam wyboru. Podeszłam do niego a on uśmiechnął się szeroko i zaczął się do mnie dobierać. Przez chwilę żałowałam mojej decyzji, ale potrzeba cały czas rosła. Nie zrobiłam żadnego ruchu, po prostu  stałam tam jak posąg. Po chwili szarpnął mną i przeniósł  na materiał pod ścianą. Ściągnął ze mnie bluzkę i spodnie, kreśląc palcem linię zaczynającą się na szyi a kończąca na brzuchu. Obrzydzenie sięgnęło zenitu gdy ściągnął mi majtki. Dreszcz przeszedł przez całe moje ciało kiedy wszedł we mnie. Pojedyncze łzy spływały po moim policzku.
- No co jest maleńka źle się bawisz? - zapytał po czym szyderczo się zaśmiał.
Po około 20 minutach wyszedł ze mnie, a ja pośpiesznie wstałam i natychmiast się ubrałam.
-Dawaj here - powiedziałam.
- Nie tak prędko kochanie - wzdrygnęłam się na te słowa.
- Dawaj here! - powtórzyłam zdenerwowana. W głębi duszy cholernie się bałam  ale za nic nie dałam po sobie tego poznać.
- Musisz coś jeszcze dla mnie zrobić - zaśmiał się z wyższością.
- To są kurwa jakieś żarty?! - zaczęłam wrzeszczeć.
- Słuchaj suko! - krzyknął Jake - Nie będziesz na mnie wrzeszczeć to po pierwsze, a po drugie wrócisz tu za z Joshem za tydzień, muszę się z nim spotkać.
- A jeśli tego nie zrobię? - zapytałam wściekła. Josh to mój przyjaciel, najbliższa mi osoba, nie chcę go w to  wciągać.
- To nici z hery  - odpowiedział.

***

Minęły dwa tygodnie, a ja od wczoraj wymiotuje, zaczęłam bać się że ten idiota się nie zabezpieczył. Na wszelki wypadek poszłam do apteki po test ciążowy.
Gdy wróciłam do domu od razu pobiegłam do łazienki zrobić go. Po chwili straciłam grunt pod nogami.
- Kurwa! Kurwa! Kurwa! - przeklinałam uderzając pięścią w ścianę. Jestem w ciąży z tym dupkiem. Jak mam mu to powiedzieć? On mnie zabije...

*17 lat później* 

Jake pobił mnie tak dotkliwie, że wylądowałam w szpitalu. Wszystko jakoś się układało dopóki nie wrócił do miasta. Josh i ja wbrew pozorom stworzyliśmy prawdziwy i dobry dom dla dziecka. Cassie ( bo tak właśnie dałam jej na imię) ma teraz 17 lat. Nie miała łatwego dzieciństwa, nie znała swojego prawdziwego ojca, w szkole nie raz się z niej wyśmiewali. Na szczęście przebrnęła przez to i w tej chwili jest  dobrze. Obawiam się tylko że to cisza przed burzą...

5 komentarzy: