sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 4

Po powrocie do domu, przygotowuję się na następny dzień szkoły. Dzisiejszy dzień był miły, dyrektor opowiedział mi co i jak. Wychowawczyni też jest miła. Klasa jest w porządku, przewodnicząca oprowadziła mnie po szkole. W sumie jestem zadowolona z dzisiaj, ale cały czas myślę o tych trzech dziewczynach. Na stołówce widziałam przy nich jeszcze dwie, żeby ułatwić sobie całą tę sprawę po prostu nazywam je 'elitką'. Są popularne, lubiane, podziwiane i cóż... chamskie i zdzirowate.
"- Spoko, kolejna ofiara losu i kujon, który da nam ściągać"
Piskliwy głos jednej z tych dziewczyn chodzi mi po głowie. Nie chcę znów taka być. Podobno historia lubi się powtarzać, ale moja nie może, zrobię wszystko, żeby tak nie było. Nie mogę na to pozwolić, nie dostanę kolejnej szansy.
"- Co ona ma na sobie? Jakiś gówniany sweter i poniszczone, stare dżinsy."
Przypomina mi się kolejny tekst. Nagle coś we mnie pęka. Biegnę do szafy wyrzucam wszystkie ciuchy. Zachowuje się jak szalona, może taka jestem? Nie, nie jestem szalona jestem słaba. Myślę, że jestem uodporniona na takie obelgi, przecież słyszałam wiele gorszych, ale tak na prawdę nie potrafię dłużej udawać silnej. Nie mogę dłużej tego dusić w sobie i grzecznie ignorować. Biorę nożyczki z biurka i zaczynam ciąć granatowy sweter który miałam na sobie. Gdy kończę biorę kolejny i kolejny. Rozrywam bluzki i krzyczę jak bardzo nienawidzę mojego życia. Łzy spływają z moich oczu i spadają na potargane materiały. Sięgam po jakiś worek pakuje do niego stertę zniszczonych ubrań i odkładam. Podchodzę do pułki i zaglądam do pudełka które służyło mi za skarbonkę. Było obklejone naklejkami i porysowane. Zawsze jak mi się nudziło dorabiałam coś na nie. Znajdowały się tam pieniądze, nie są one na nic przeznaczone, zwyczajnie zbierałam jakby co. Teraz nadszedł ten moment 'jakby co'. Przekładam pieniądze do portfela, biorę kluczyki od mojego auta i wychodzę z domu. Dopiero kiedy wsiadam do auta uświadamiam sobie, że nie wiem nawet gdzie jest najbliższy sklep. Postanawiam jechać w stronę centrum, w kierunku szkoły, a potem się kogoś zapytam o drogę.


***

Parkuje samochód przed galerią i wysiadam. Udaję się do wielkich szklanych drzwi obrotowych. Mijam się z  nieznajomym wysokim, kędzierzawym chłopakiem. Miał piękne, zielone oczy. Zaczesał swoją ręką ciemne włosy i szedł dalej. Patrzy się na mnie dość długo jak na nieznajomego. Nie da się ukryć, że ja też na niego spoglądam. W końcu jestem tylko nastolatką, a on bardzo przystojnym gościem. Kiedy znika mi z pola widzenia, idę dalej i szukam jakiegoś odpowiedniego sklepu z ciuchami.
Wchodzę do pierwszego lepszego sklepu i szukam czegoś ciekawego dla siebie. Przez głowę przechodzi mi widok tajemniczego nieznajomego. Było coś w nim co mnie zaintrygowało. Udaję się do przebierali by przymierzyć parę bluzek i spodni które znalazłam.
- Siema, idziesz na wyścigi? - słyszę jakiś głos za sobą, udaję że szukam czegoś na półce obok i przysłuchuje się rozmowie. Czuje się dziś jak jakiś szpieg lub podsłuchiwaczka.
- Raczej tak, będzie nie źle. Może wezmę udział, trzeba wypróbować moje nowe cacko. - obracam się żeby przyjrzeć się rozmówcą. Są to dwie dziewczyny, co więcej znam je. Lexi i brunetka. Obracam się szybko nie chcę żeby mnie widziały.
- Odważysz się. Wow, będziesz jedyną dziewczyną w zawodach. Jesteś pe...
- Oczywiście, że jestem. - przerywa jej Lexi. - Jeszcze zobaczysz, że to wygram, a potem prześpię się z Wiliam'em. - zaczęły się śmiać. Zdaję mi się że ona mówi całkiem serio. W sumie, mogłam się tego spodziewać wygląda na taką. Widać, że się nie szanuję.
-No dobra, ale co z wyścigami? - kontynuuje brunetka.
-Nic jedziemy tam gdzie zawsze pod stary magazyn przy lesie. -  odpowiedziała jej. Po czym odeszły.
W moim starym mieście też organizowano takie nielegalne wyścigi. Wzięłam udział w paru kochałam to. Prędkość, adrenalina, zapach benzyny, drifty mogłabym wymieniać i wymieniać.  Wolałam jednak jeździć sama, nocą po parkingu za galerią handlową. Nie miałam dobrego samochodu do takich rzeczy. Miałam świadomość, że to cholernie niebezpieczne, ale nie obchodziło mnie to. Nie wiedziałam co mam zrobić ze swoim życiem, a to była pewna ucieczka od moich myśli. Nigdy nie brałam tego na poważnie traktowałam to jako zajęcie na czas wolny. Ostatnio prawie w ogóle nie jeździłam. 
Gdy jestem już przy kasie i płacę za ubrania. Zastanawiam się co zrobić. Kusi mnie żeby tam jechać, na prawdę tego chciałam. Nie wiem czy to była potrzeba ścigania się czy ciekawość co tam się wyprawia.
Wychodzę ze sklepu. Postanawiam nie jechać tam, miałam najczarniejsze scenariusze w głowie. Pakuje do bagażnika zakupy. Wsiadam do samochodu i sprawdzam na telefonie która jest godzina. Co? Dopiero 16:00. Co ja mam robić przez resztę dnia?  Jadę do domu, ale coś mnie zatrzymuję, w pewnym momencie zawracam zjeżdżam na pobocze i pytam się obcego przechodnia gdzie znajduję się stary magazyn przy lesie. Kiedy dostaję odpowiedz natychmiast ruszam. W głowie powtarzam sobie drogę podyktowaną przez obcego.


***

Dojeżdżam na miejsce, jest tutaj pełno ludzi. Po lewej stronie jest kilka drzew, las znajduję się trochę dalej. Po prawej  znajduję się stary, ceglany budynek. Domyślam się że to magazyn. Parkuje gdzieś na uboczu i wychodzę z pojazdu. Już zaczynam żałować wyprawy tutaj. Nikogo tu nie znam. Wsiadam z powrotem do auta kiedy dostrzegam wysokiego bruneta - nieznajomego ze sklepu. Co w nim takiego jest? Nigdy za specjalnie nie uganiałam się za chłopakami. Jednak coś karze mi zostać. Nagle wysiadam i ponownie zamykam samochód. Idę w stronę tłumu, zaczynam słyszeć dudniącą muzykę. Ludzie piją alkohol i krzyczą, niektórzy obstawiają zwycięzców, wielu też się bije. Opadła mi szczęka kiedy dostrzegłam dwie dziewczyny targające się za bluzki. Po chwili jedna zaczyna kopać drugą. Nie problem nie dostrzec też wielu obściskujących się par. Trochę mi słabo. Robię głęboki wydech i idę dalej.
- Patrz to ta nowa! - słyszę za sobą już dobrze znany mi głos.

3 komentarze: